Kategorie
Libertarianizm

Wojna przegrana

Wojna z narkotykami to wojna przegrana. To, używając określenia JKM, oczywista oczywistość. Niemniej jednak, rządzący nami okupanci są wciąż przekonani, ze ta wojna przynosi rezultaty i rzeczywiście zabezpiecza nas przed nami samymi. I czasem pojawia się jakiś geniusz, który uważa, że aby ją zdecydowanie wygrać, wystarczy prosty plan – zaostrzyć kary do kary śmierci włącznie.

New York Post opublikował bardzo ciekawy artykuł dotyczący lukratywnego świata handlu narkotykiem ecstasy w Nowym Jorku. Artykuł został ubarwiony bardzo ciekawą infografiką, którą pozwoliłem sobie tutaj wkleić.

Dla tych, którzy nie są najmocniejsi w angielskim, szybkie wyjaśnienie.

Pierwszy etap to producencie, którzy w ukrytych w dziczy laboratoriach w Kanadzie (ecstasy to narkotyk syntetyczny, czysta chemia) go produkują. Za funt tego specyfiku (0,45 kg) żądają 5000 dolarów.

Za tę cenę narkotyk kupują przemytnicy, który swoimi sposobami przemycają do przez granicę, do USA. Przemycony funt towaru sprzedają już 13 do 15 tysięcy dolarów. Przemytnik przerzucając miesięcznie 20 funtów jest w stanie wypracować sobie zyski w kwotach 160 do 200 tysięcy miesięcznie.

Kolejny etap to pośrednicy, którzy kupują towar po 13-15 tysięcy za funt, ale sprzedają już na uncje (ok. 28g) w cenie 1200-1400 dolarów za uncję. Przy standardowym miesięcznym „przerobie” 15 funtów towarów, pośrednik jest w stanie wypracować sobie zyski w zakresie 260 do 350 tysięcy dolarów co miesiąc.

Końcowy etap to sprzedawcy, którzy rozprowadzają narkotyk klientom w formie tabletek lub proszku. Tu cena dla odbiorcy końcowego wynosi 80-100 dolarów za gram, co i tak daje 100% przebicie w stosunku ceny zakupu. Mimo że obracają oni stosunkowo najmniejszymi ilościami, to i tak sprzedawca jest w stanie miesięcznie 26-40 tysięcy dolarów.

Jak widać, wszyscy w tym łańcuszku miesięcznie zarabiają tyle, ile wiele osób z trudem wypracowuje w rok. A w przypadku pośredników czy przemytników mamy do czynienia z miesięcznymi dochodami, które spokojnie przewyższają roczne zarobki najlepszych specjalistów najbardziej dochodowych branż. Jest to zajęcie nie wymagające specjalnych umiejętności, czy wielu lat edukacji. Mimo dużego ryzyka chętnych nie zabraknie, tym bardziej, że nie mamy tu do czynienia wcale z niczym moralnie złym, a jednie z zaspokajaniem rynkowych potrzeb, na czym cierpią co najwyżej sami zainteresowani. Typowe „przestępstwo” bez ofiar, które nie obciąża nawet sumienia, podobnie jak sprzedaż alkoholu nie niepokoi snu przeciętnego sprzedawcy, niezależnie od alkoholowych problemów w wielu domach.

Popyt na narkotyki nie maleje. Zwiększanie ryzyka jedynie powoduje wzrost cen, a co za tym idzie wręcz zwiększa dochodowość każdego z etapów, co tym bardziej przyciąga chętnych szybkiego i łatwego zarobku. I tak koło się zamyka. Im mocniej walczy się z narkotykami, tym bardziej opłaca się nimi handlować. Mamy do czynienia z mocną rynkową zachętą, której przeciwstawia się słabe i nieefektywne działanie państwowych urzędników. Rynek, jak zwykle, będzie górą. Rachunku ekonomicznego nie da się oszukać. I nie uda się to także rządowi, nawet złożonemu z samych narodowców.