Kategorie
Libertarianizm

Po papierosach, hamburgery

Dyskusja na temat palenia jest trudna. Głównie z tego powodu, że najzagorzalsi przeciwnicy palenia sprawiają dla mnie nieodparcie wrażenie polujących na czarownice i trudno podjąć z nimi jakąkolwiek rzeczową polemikę. A już szczególnie nie warto powoływać się na jakieś tam prawa własności, wolność osobistych wyborów czy wolność w ogóle. Jak dowala się palącym, to dobrze, niezależnie jakie wolności ucierpią po drodze. Bo cel uświęca środki.

Gdy nawiedzeni „rozwiążą” jeden problem, to zaraz jakaś inna grupka (lub częściowo ci sami) znajdą sobie inny problem, który będzie wymagał rozwiązania bez udziału zainteresowanych.

Weźmy takie fast foody. Wszystkim wiadomo, że szkodliwe. Bo tuczą i w ogóle szkodzą, szczególnie dzieciom. U nas ze względu na relatywne niskie rozpowszechnienie fast foodów i raczej wysokie ceny, przynajmniej w ogólnoświatowych sieciówkach, problem jest mniej palący, ale jak wszystkie światowe problemy, na pewno kiedyś zawita i do nas. W USA to problem bardziej pokaźny, więc co aktywniejsi działacze czują potrzebę, aby coś zrobić. Niektórzy kręcą demaskatorskie filmy, które o tyle są nieszkodliwe, że decyzja czy korzystać z takiego żywienia wciąż pozostaje w naszych rękach. Niestety, są tacy, którzy działają skuteczniej i wykorzystują środki polityczne do tłumienia wolności. W tym wypadku wolności żarcia tego, co się chce i wolności prowadzenia biznesu i dostarczania klientom tego, czego potrzebują.

Lokalni radni miast Los Angeles rok temu wydali „tymczasowy” zakaz otwierania nowych fast foodów w dzielnicy południowej. Bo to biedna dzielnica jest i tamtejsze dzieci zamiast zajadać w luksusowych restauracjach, gdzie potrawy przygotowuje się na zamówienie do stolika, ze świeżych składników, z dużym menu i do spożycia na miejscu z normalnych naczyń, a nie plastiku. Bo te miejsca, gdzie menu jest ograniczone, jedzenie przygotowane jest z wyprzedzeniem i szybko odgrzewane, a następnie podawane w jednorazowych pojemnikach to właśnie fast food, czyli samo zło, które postanowiono mocno ograniczyć.

Po roku takiego „moratorium” postanowiono wprowadzić stały zakaz otwierania nowych, samodzielnych (czyli nie będących częścią innego sklepu/lokalu) restauracji fast food. I jak określił to jeden z radnych:

To nie jest próba kontrolowania tego, co ludzi wkładają sobie do ust. To jest próba zwiększenia różnorodności ich opcji żywieniowych.

Jak widać, nawet tam takie drobiazgi jak własność prywatna, wolność gospodarcza, wolny rynek nie mają większego znaczenia, gdy przyświeca nam większy i szczytniejszy cel.

Tak to właśnie jest. Jeśli zgodzimy się, że jakiś rzekomo szczytny, szczególnie podparty hasłami zdrowia i dzieci cel pozwala na sięgnięcie po dowolne środki, także godzące w wolność i własność, to już nie będzie odwrotu. Takich celów nie zabraknie, szczególnie dla nawiedzonych.