Kategorie
Infoanarchizm

Czarnoprochowcy dziś i jutro.

Znanym faktem jest, że nasze (właściwie „to”, bo żadne ono tam moje) opiekuńcze państwo nie pozwala obywatelom na posiadanie broni palnej, bo to zło wcielone i wszyscy byśmy natychmiast się pozabijali.

Tu dygresja – czym różnią się od zwykłych obywateli choćby funkcjonariusze SOK, czyli Służby Ochrony Kolei, że mogą bronić kolei bronią, a zwykły obywatel nie może bronić swego życia i mienia? Jakie to przymioty ciała i umysłu posiadaja SOKiści, że w ich rękach broń staje się bezpieczna? Nie mogę się nadziwić, że jedni ludzie, tylko przez fakt podjęcia zatrudnienia w pewnych (głównie państwowych) instytucjach nagle stają się łagodnymi, godnymi zaufania ludźmi, którym można pozwolić na posługiwanie się bronią? Dlaczego młody człowiek, nierzadko zaledwie po podstawówce, pełniąc zasadniczą służbę wojskową może posługiwać się bronią, ale po opuszczeniu koszar, już praktycznie nigdy nie dostąpi tego przywilieju? Jakaś tutaj zadziwiająca niekonsekwencja – naprawdę ludzie pracujący w owych służbach nie różnią się niczym od reszty obywateli.

Ale wracając do tematu – stosowna ustawa o broni i amunicji nie pozwala nam posiadać wielu narzędzi służących jako broń, ale czyni pewne wyjątki, która udało się pewnym lobbującym grupom wprowadzić. Wyjątkiem jest część broni pneumatycznej, czyli wiatrówki o energii poniżej 17J oraz sprzęt paintballowy (dzięki Bogu!). Innym wyjatkiem, znacznie ciekawszym, jest broń wyprodukowana przed 1850 rokiem oraz całkiem współczesne repliki tej broni. Zazwyczaj jest to dość technologicznie antyczna broń ładowana odprzodowo, ale zdarzają się też bardziej zaawansowane mechanizmy, np. rewolwery. Strzela się z tego raczej celebrując cały proces, używając prochu czarnego, który jest objęty pewnym embargiem – to zresztą typowe dla pokręconych etatystów, z jednej strony pozwalają, ale z drugiej zabraniają.

Oczywiście taka broń jest bronią w pełnym tego słowa znaczeniu. Do praktycznej samoobrony raczej się nie nadaje, ostatecznie przez półtora wieku wymyślono sporo dobrych pomysłów w tej kwestii. Ale strzelać, strzela i może zrobić komuś kuku, nawet śmiertelnie. W kraju funkcjonuje spora grupa entuzjastów zabawy z bronią czarnoprochową, którzy sobie strzelają gdzieś na strzelnicach i mają kupę zabawy (bo „shooting stuff is fun” niezależnie od rodzaju broni).

Zdecydowanie taka sytuacja nie jest na rękę tym, którzy chcą nas rozbroić. Nie po to konstruuje się rygorystyczne ustawy i praktycznie pozbawia obywateli prawa do posiadania broni (i obrony koniecznej), aby sobie ludziska strzelali z jakichś flintówek! Trzeba stosowną ustawę poprawić, najlepiej dorzucając do kompletu urzędnika i papier. Wstępny projekt znakomicie krytykuje artykuł na portalu Giwera.pl. Obawiam się jednak, że krytyka jedynie wzmocni postanowienie zrobienia porządku z czarnoprochowcami.

Co ciekawe, nie słyszałem, aby posiadanie broni czarnoprochowej był źródłem jakichś strasznych nieszczęść. Może jednak ludziom można powierzać niebezpieczne narzędzia i jakoś świat się od tego nie wali?