Kategorie
Infoanarchizm Technika

Pandora już nie dla wszystkich

Przyznaję, że gdy odkryłem projekt Pandora ponad rok temu, bardzo mi się on spodobał. Takie spersonalizowane radio internetowe nadające taką muzykę, jaką dokładnie lubię, w którym mam dość niezły wpływ na repertuar. Nie tylko ja poznałem się na zaletach tego serwisu, ale setki tysięcy innych użytkowników internetu (nie znam dokładnej liczby słuchaczy, ale chyba przekroczyła on milion). Formalnie radio funkcjonowało jedynie dla użytkowników z USA, co potwierdzało się wprowadzeniem stosownego amerykańskiego kodu pocztowego (np. 90210). I było nieźle.

Niestety, ostatnio pod naciskiem RIAA i organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, urząd decydujący o wysokości stawek opłat licencyjnych dla radia internetowego ogłosił nowe stawki, co zostało odebrane jako śmiertelny cios zadany właśnie w te radia. Ponieważ nowe stawki obowiązują retroaktywnie od 2006 i liczone są od każdego słuchacza. Choć są one niewielkie, tysięczne dolara, to przemnożone przez sporą liczbę słuchaczy i nadawanych utworów, dają olbrzymie kwoty, których znacząca większość internetowych nadawców nie udźwignie. W USA trwa obecnie bój o ocalenie internetowego radia w jego obecnej formie, który, mam nadzieję, przyniesie konkretne efekty. Ale póki co, każdy słuchacz radia to potencjalny gwóźdź do jego trumny.

Z tego też powodu Pandora postanowiła ograniczyć dostęp do swojego serwisu dla użytkowników spoza USA, oczywiście tym razem bazując na adresie IP, z którego dokonuje się połączenia. Jeśli adres ten pochodzi spoza USA, ukazuje się plansza z wyjaśnieniem, a potem cisza. Nie ma radia. Co za paranoja – rozgłośnia radiowa celowo ogranicza sobie ilość słuchaczy. Czy ktoś się spodziewał, że ponad wiek po wynalezieniu radia będziemy stosować takie sztuczki?

Oczywiście, wystarczy mieć amerykańskie proxy i będzie dobrze. Ale to i tak jest bez sensu.